Chorwacja kojarzy się nam przede wszystkim z przejrzystą, turkusową, morską wodą, z kamienistymi plażami, z licznymi wysepkami, czy urokliwymi, nadmorskimi miasteczkami. Nie można się dziwić, że wielu Polaków decyduje się na ten kierunek podczas planowania wakacyjnych wyjazdów. Chorwacja to jednak znacznie więcej! Podróżując z Polski samochodem nad Morze Adriatyckie nie sposób nie zachwycać się górskimi krajobrazami, które towarzyszą nam już podczas pierwszych kilometrów po przekroczeniu chorwackiej granicy. Z jednej strony strzeliste, imponujące ostre szczyty przypominające nasze Tatry, z drugiej natomiast rozległe, falujące, niekończące się, zielone góry łudzącą zbliżone do ukochanych Bieszczadów czy Beskidów. I to właśnie te pierwsze kilometry na chorwackich drogach zaowocowały pojawieniem się pomysłu na zdobycie Dinary, będącej najwyższym szczytem Chorwacji, który należy też do Korony Europy.

Kiedy dojechałyśmy do naszej nadmorskiej bazy w Pakostane z ciekawości sprawdziłyśmy jak daleko mamy do szlaku na Dinarę i kiedy okazało się, że to zaledwie 1,5 godziny jazdy już wiedziałyśmy, że musimy się tam wybrać. Po przeanalizowaniu trasy, która miała okazać się dość długą, prawie całodniową wędrówką, jednak zupełnie pozbawioną jakichkolwiek trudności uznałyśmy, że sportowy strój, czapka z daszkiem i duży zapas wody oraz jedzenia wystarczą do zdobycia Dinary, leżącej na wysokości 1831 m n.p.m.

DINARA  – szlak na najwyższy szczyt Chorwacji

Vrh DinareDinara lub Sinjal – takie nazwy możemy spotkać określające najwyższy szczyt Chorwacji. Dinara położona jest w Górach Dynarskich, w paśmie Dinara na wysokości 1831 m n.p.m. tuż przy granicy Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną.

Glavas, Dinaric Fortress – trasa na Dinarę

Dinara – wejście przez Drago Grubac

Z nadmorskiego Pakostane ruszamy wczesnym rankiem, aby w trakcie największych upałów już być w drodze powrotnej z Dinary. W nawigacji ustawiłyśmy miejscowość docelową: Glavas, Dinaric Fortress. Zgodnie z uzyskanymi wcześniej informacjami do parkingu w Glavas zjeżdżając z głównej drogi prowadzi utwardzona, dobrze oznaczona droga. I rzeczywiście tak jest! Będąc już blisko celu z drogi nr. 1 za miejscowością Kijevo kierujemy się zgodnie z drogowskazem w lewo na Glavas. Stąd już podążamy za znakami i czerwonym kółkiem, które możemy co kilkaset metrów obserwować na przydrożnych kamieniach. Jak się później okazało wspomniane czerwone kółko towarzyszyć nam miało aż do samego szczytu Dinary. 

Po kilku kilometrach parkujemy na niewielkim parkingu, z którego ruszamy na najwyższy szczyt Chorwacji. Piękna, sierpniowa pogoda, bezchmurne niebo, sobotni poranek, a na parkingu stoją 3 auta, w tym jedno z Polski, jedno ze Słowenii. Jak się później dowiedziałyśmy, Chorwaci rzadko kiedy decydują się na górskie wyprawy tak więc tłumów na szlakach się nie spodziewamy.

Początkowo ruszamy kamienistą ścieżką delikatnie w górę i już po 10 minutach dochodzimy do ruin twierdzy Dineric Fortress. Później część szlaku prowadzi niewielkim lasem, dając ukojenie nawet wczesnym rankiem. Słońce już coraz wyżej. Do kolejnego charakterystycznego punktu – źródło wody na wysokości 1000 m n.p.m. dochodzimy po 40 minutach marszu.

Po kolejnych pięciu minutach stajemy przed rozwidleniem, z którego obie trasy prowadzą na Dinarę. My ruszamy w lewo na szlak przez “Drago Grubac” i to zdecydowanie polecana przez nas opcja, aby zrobić pętlę.

Po chwili wyłaniamy się z rzadko zalesionego terenu, aby wyjść na zupełnie odkrytą przestrzeń pełną skał. Stąd już rozpościerają się cudowne widoki, którymi delektujemy się odpoczywając w cieniu jednego z niewielu drzew w okolicy. Po 1,5 godziny drogi z Glavas dochodzimy do drugiego źródła wody, które niestety jest zupełnie wyschnięte więc bez przystanku ruszamy w górę, już coraz ostrzejszym podejściem.

 

Po kolejnej godzinie dość długiej i stromej drogi dochodzimy do niesamowitego miejsca, którym okazuje się być schronisko, ale nie takie zwykłe, znane nam schronisko. To dzikie schronisko do użytku turystów położone na wysokości 1645 m n. p. m. Tutaj robimy dłuższą przerwę. Schronisko jest po prostu niewielkim budynkiem, do którego można wejść, usiąść w środku, a nawet przespać się na rozłożonych tu matach. Oczywiście jesteśmy jedynymi osobami w schronisku więc zaglądamy w każdy zakątek. 🙂

 

Po odpoczynku czeka nas już ostatni kawałek szlaku – kolejna godzina chwilami mocniejszego podejścia wśród licznych skał. Zmieniają się także widoki, a słońce coraz mocniej nam doskwiera sprawiając, że czerwona budka, którą dostrzegamy zaraz po opuszczeniu schroniska wydaje się bardzo daleko.

 

Ostatnie ostrzejsze podejście i jesteśmy!

 

3,5 godziny dość żwawym tempem z Glavas i meldujemy się na najwyższym szczycie Chorwacji. Dinara zdobyta! 🙂

 

A widoki? Zupełnie inne! Z każdym krokiem wyłaniają się zachwycające krajobrazy, obejmujące już teren Bośni i Hercegowiny. Pusto, surowo, ale niezwykle i intrygująco! Wrażenia są wspaniałe, a widoki nieporównywalne, zupełni inne niż to, co oferują nam polskie góry.

 

Dinara – zejście przez Martinovą Košarę

Schodzimy innym zejściem, aby zrobić pętlę ciesząc się przestrzenią i pięknymi widokami. Z pewnością ta strona oferuje więcej łagodniejszych ścieżek wśród traw i łąk, a mniej trasy po skałach. Wydaje się także mniej stroma, a na pewno kierunek, w którym podążamy jest ciekawszy niż gdybyśmy tą trasą wchodziły.

 

Po 1,5 godzinie zejścia szybkim tempem dochodzimy do rozwidlenia i właśnie ta końcówka przed rozwidleniem jest najbardziej wymagająca, bo idziemy zakosami po ścieżce usypanej bardzo małymi kamieniami. Łatwo się tu poślizgnąć i stracić równowagę także idziemy mocno skoncentrowane. Stąd już tylko ostatnie pół godziny trasy już nam znaną drogą. Zmęczone wędrówką, ale także i coraz mocniejszym słońcem i wysoką temperaturą z nadzieją wypatrujemy już ruin, z których zostanie nam już kilka minut do auta. Szczęśliwe i wyczerpane dochodzimy do parkingu w Glavas!

Dinara – podsumowanie

Szlak na Dinarę bardzo dobrze oznaczony, raczej ciężko by było się tam zgubić i dość łatwy, bez większych utrudnień. Cała wycieczka, ze wszystkimi przerwami zajęła nam ponad 6 godzin i dodając do tego upalny, letni dzień pod koniec byłyśmy już wyczerpane i chwilami znużone. Mimo tego uważam, że warto jeden dzień wakacyjnego urlopu poświęcić na zupełnie inne wrażenia i widoki, bo Chorwacja to naprawdę nie tylko zachwycające wybrzeże. A i przy okazji już trzeci (po Rysach i czeskiej Śnieżce) szczyt do Korony Europy mamy zdobyty. 😉

A po tak intensywnym dniu popołudniowa kąpiel w Morzu Adriatyckim cieszyła nas wyjątkowo! Natychmiastowa regeneracja dla wyczerpanych mięśni. Podobnie kolejne dni w nadmorskim Pakostane.

 

 

Zobacz także: 

KORONA GÓR POLSKI – PODSUMOWANIE