1/28 Szczeliniec Wielki 

Nowy rok, nowe wyzwania! W piątek otrzymałyśmy książeczki Korony Gór Polski, a w sobotę już ruszyłyśmy na szlak po upragnioną, premierową pieczątkę! Cel jest dość ambitny: 28 szczytów w 365 dni. Czy damy radę? Sądzę, że z odpowiednim planowaniem destynacji i tras, bez problemu. Jedyne co nas zastanawia, to ten 28 szczyt w książeczce, bo do Tatr mamy duży szacunek, ale mam nadzieję, że damy radę. Musimy! 🙂

 

Który szczyt wybieramy jako pierwszy? Wybór jest dość łatwy i pada na jedne z naszych ulubionych gór na Dolnym Śląsku – Góry Stołowe z najwyższym Szczelińcem Wielkim. Na nocleg w jednym z dwóch w Polsce schronisk, do których autem nikt nie dotrze niestety już się nie załapałyśmy, ale Pasterka również zapowiadała się ciekawie. Zaczynamy więc projekt “Korona Gór Polski – 28 szczytów w 365 dni”!

 

SOBOTA: PIERWSZA PIECZĄTKA W KSIĄŻECZCE ZDOBYWCÓW KORONY GÓR POLSKI

Wyruszamy z Wrocławia rano i po ok. 2 godzinach drogi docieramy do pięknej Drogi Stu Zakrętów miedzy Kudową a Radkowem. Zima w pełni! Śniegu po kolana, choć musze przyznać, że droga jest bardzo dobrze przygotowana. Zostawiamy auto na przydrożnym, bezpłatnym parkingu przy Przełęczy Lisiej i udajemy na pobliski Narożnik. Z parkingu idziemy szlakiem niebieskim wydeptanym tunelem ostro w górę, ale bardzo krótko, bo już po 10 minutach jesteśmy na szczycie. Z Narożnika rozpościera się piękna panorama, a w oddali, pod gęsta warstwą chmur, dostrzegamy nawet promyczek nadziei na słońce i jego zachód dzisiejszego dnia.

 

 

Naszą uwagę przyciąga jednak kamienna tablica poświęcona pamięci dwóch zamordowanych tutaj studentów… Intrygująca, przerażająca historia idealnie wpasowuje się w lekko mroczny i niezwykle tajemniczy klimat Gór Stołowych. Obiecujemy sobie dowiedzieć się na temat tej tragedii więcej.

Kolejnym punktem dnia jest wejście na Fort Karola. Z Narożnika wracamy więc do drogi asfaltowej, mijamy parking i po ok. 300 m dochodzimy do rozwidlenia, na którym odbijamy w lewo w las.

 

Po ok. 10 minutach wędrówki docieramy do małego skrzyżowania, kiedy nasz szlak odbija w lewo, ale w prawo również dostrzegamy sporo ludzkich śladów. Hmm… Gdzie jest ten Fort Karola? Po chwili namysłu zdecydowałyśmy, że chyba właśnie powinnyśmy pójść w prawo, podążając na śladami, aby dotrzeć do Fortu. Tak też zrobiłyśmy i już po kilku minutach przed naszymi oczami ukazał się Fort Karola, z którego widok jest naprawdę godny uwagi. Pokryte śniegiem doliny, dumnie wyłaniający się Masyw Szczelińca Wielkiego, a w oddali Zalew Radkowski. Pięknie!

 

Po ekspresowym wejściu na Narożnik i Fort Karola udajemy się autem już do naszego docelowego miejsca postoju, czyli do Pasterki, w której zostawiamy auto na jednym z przydrożnych parkingów. Droga do Pasterki jest częściowo odśnieżona, choć dwa auta mieściły się z trudem. Szczęśliwie, ruch był bardzo znikomy. Sama trasa przez las w zimowej scenerii zachwyca, jest bajkowo!
Nie bez powodu schronisko w Pasterce nazywane jest schroniskiem na końcu świata. Właśnie tu droga się po prostu nagle kończy. 🙂

Uzbrojone w raczki (nakładki z kolcami na buty) udajemy się z Pasterki już na Szczeliniec Wielki, ale trochę okrężną drogą, obierając szlak żółty w kierunku Radkowa. Mijamy miejsce naszego dzisiejszego noclegu, czyli Schronisko PTTK Pasterka, a następnie wędrujemy na skraju malowniczej polany.

 

Po kilkunastu minutach marszu docieramy już do lasu, w którym po kilku minutach dostrzegamy odbicie w prawo szlakiem niebieskim. Nim właśnie dotrzemy już do schroniska. Na początku czeka nas ostre, lecz krótkie podejście, po którym przecinamy drogę asfaltową, aby znowu mocno się powspinać. Niebieskim szlakiem idziemy ok. pół godziny. Myślę, że w okresie zalegającego tu śniegu raczki są raczej niezbędne, aby nie zaliczać co chwilę upadków i poślizgnięć. Szczególnie przydają się bliżej szczytu, kiedy trzeba pokonać kilka ostrych, mocno oblodzonych podejść (przy niektórych są poręcze). Łącznie trasa ze schroniska w Pasterce do schroniska na Szczelińcu, wybraną przez nas dłuższą trasą, zajęła nam ok. 1 godzinę.

Widok ze Szczelińca niezmiennie pozostaje jednym z moich ulubionych w Sudetach, choć chyba jednak jesienny krajobraz przypadł mi do gustu bardziej. Zobaczcie sami.

 

Obowiązkowy zachód słońca, którym tym razem nie był zbyt widowiskowy, pamiątkowe zdjęcie i jest pierwsza pieczątka w książeczce! Szczeliniec Wielki w Górach Stołowych zaliczony! 1/28 pieczątek zdobyta!

Pieczątka znajduje się przy barze w schronisku na Szczelińcu. 

 

Kolejny raz jedzenie w schronisku nas nie zawodzi, jest smacznie i dużo! 🙂  Żurek w chlebie i wegański gulasz – pycha!

Już dobrze po zmroku schodzimy pół godzinki żółtym szlakiem bezpośrednio do Pasterki.

Poniżej mapka naszej trasy ze Schroniska w Pasterce na Szczeliniec i z powrotem, ale już inną trasą. Krótka, przyjemna pętla na dwie godzinki. 🙂

Na zakończenie tego pięknego dnia, skorzystałyśmy jeszcze z odrobiny luksusu oferowanego przez schronisko w Pasterce. Zewnętrzna sauna, natychmiastowa możliwość schłodzenia się w śniegu, rozgwieżdżone niebo i górskie powietrze. Czego chcieć więcej? Idealnie!

1,5 godzinny seans w saunie dla trzech osób to koszt 60 zł.

 

NIEDZIELA: Wschód słońca na Szczelińcu Wielkim oraz Góry Stołowe po czeskiej stronie

Dzień rozpoczynamy, jak to coraz częściej ostatnio bywa, od wschodu słońca. Wychodząc ze schroniska widzimy gwiazdy na przejrzystym niebie, które jaśnieje i gdzieniegdzie przybiera już pastelowe kolory. Zapowiada się udany świt! Ułatwiamy sobie nieco wejście podjeżdżając autem na parking pod Szczelińcem. Stąd, zmotywowane kolorowym już niebem, ekspresowym tempem, po 15 minutach docieramy na szczyt Szczelińca Wielkiego. Od śniegu i częściowo bezlistnych drzew jest bardzo jasno, czołówki są całkowicie zbędne. Przy schronisku kilka osób już czeka, ale widok nas tu nie satysfakcjonuje, musimy znaleźć punkt z innej strony.

Kilka minut marszu od schroniska trasą widokową po Szczelińcu i docieramy do widokowej platformy, z której rozpościera się perfekcyjny widok na wyłaniające się zza horyzontu słońce. Cicho, magicznie, malowniczo i mocno wietrznie. Wschody słońca uwielbiam!

 

 

Po udanym, porannym spektaklu zadowolone wracamy do schroniska w Pasterce. Skąpana w słońcu polanka przed schroniskiem + dostępne dla turystów jabłuszka przy wejściu = szalona jazda. 🙂

 

 

Niespieszne śniadanko i ruszamy zdobywać kolejne szczyty, tym w razem po stronie czeskiej. Naszym celem jest Bozanovsky Spicak. Początkowo ruszamy szlakiem niebieskim, którym po 30 minutach spokojnego marszu wzdłuż granicy docieramy do rozwidlenia przy Maclovskim Krizu. Obieramy tu szlak czerwony, który prowadzi do polanki przy Bozanowskim Spicaku.

Na samym szczycie jest poprowadzona ścieżka przez przeróżne skalne formacje i niewielką platformę widokową, z której podziwiamy Szczeliniec Wielki.

 

Powrót do Pasterki niezwykle ciekawym i wymagającym nie lada wygibasów przy wąskich szczelinach, szlakiem żółtym. Prze rozwidleniu “U Zabiteho” obieramy szlak niebieski do Maclovskiego Kriza, tym samym robiąc pętlę. Stąd, wracamy już nam znanym szlakiem niebieskim aż do Pasterki.

A tu dzieło Weroniki 🙂

 

Jakie były nasze wrażenia po wędrowaniu po czeskiej stronie Gór Stołowych? Hmm… Największym minusem z pewnością były nie do końca dobrze oznaczone szlaki, a czasy przejścia nieadekwatne do rzeczywistości. Na pewno jednak ogromnym plusem była bardzo mała liczba turystów; podczas ponad czterech godzin spotkałyśmy łącznie 6 osób. Wybrana przez nas trasa nie zachwyca fenomenalnymi panoramami, raczej poleciłabym ją osobom kochającym naturę i długie, leśne spacery sprzyjające kontemplacji oraz wyciszeniu. Las, las i jeszcze raz las, który jednak w niektórych miejscach zaskakuje obfitując w rozmaite skalne formacje.

A wyjeżdżając z Gór Stołowych żegnały nas urocze i wdzięczne koziołki. Spokojnie, na pewno tu wrócimy! 🙂

Pasterka – Bozanowsky Spicak – Pasterka – 14,5 km
Czas: 4 h 15 minut
Poziom: bardzo łatwy

 

Odkryj mapę i zdobywaj szczyty Korony Gór Polski!